Kup subskrypcję
Zaloguj się

Czeski Trump, który gardzi polskim jedzeniem. Andrej Babisz wraca do gry?

Przez wielu komentatorów nazywany jest "czeskim Donaldem Trumpem". Dopiero stracił fotel premiera, a już zdążył dostać się do drugiej tury wyborów prezydenckich. Andrej Babisz to jeden z najbardziej kontrowersyjnych polityków w naszym regionie, który przed laty nazywał polską żywność "g*wnem". Zarzuca mu się wyłudzenia, pranie pieniędzy czy ukrywanie majątku. A on i tak wraca.

Andrej Babisz z żoną Moniką.
Andrej Babisz z żoną Moniką. | Foto: Anadolu Agency / Contributor / Getty Images

W zakończonej w miniony weekend pierwszej turze wyborów prezydenckich dwóch kandydatów szło łeb w łeb. To Petr Pavel i Andrej Babisz.

Na byłego szefa sztabu generalnego Petra Pavla zagłosowało 35,4 proc. wyborców, a na jego głównego konkurenta Andreja Babisza — 34,99 proc. Trzecie miejsce z wynikiem niespełna 14 proc. zajęła ekonomistka, była rektor Uniwersytetu w Brnie Danusze Nerudova.

W drugiej turze, która odbędzie się w ostatni weekend stycznia, faworytem jest Pavel. Emerytowany generał ma już bowiem poparcie większości pozostałych kandydatów, którzy odpadli w pierwszej turze. Do głosowania na niego zachęca również premier Petr Fiala.

Urodzony w Bratysławie Babisz dobrej prasy wśród swoich kontrkandydatów nie ma. Nerudova wprost stwierdziła nawet, że wybór na najważniejsze stanowisko w kraju byłego premiera i ministra finansów to "zło".

Babisz jest niezatapialny

Babisz jest liderem partii ANO 2011 (Akcja Niezadowolonych Obywateli), która współrządziła z Czeską Partią Socjaldemokratyczną i Komunistyczną Partią Czech i Moraw. W sukcesie politycznym pomogło mu przejęcie przez Agrofert grupy mediowej MAFRA, wydającej jeden z największych czeskich dzienników "Mlada fronta dnes" i "Lidove noviny".

Czasy jego urzędowania przyniosły też sporą falę protestów w Czechach. W 2019 r. jedną z demonstracji przeciwko Babiszowi określono nawet jako największą w Czechach od czasów aksamitnej rewolucji w 1989 r.

Demonstracja "antybabiszowa" w czerwcu 2019 r.
Demonstracja "antybabiszowa" w czerwcu 2019 r. | MICHAL CIZEK/AFP/East News / East News

Choć były premier Czech jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych polityków w naszym regionie, to niemal co kampanię znajduje wierną rzeszę wyborców. W tym roku udało mu się przekonać ponad 1 mln 952 tys. rodaków do swojej wizji.

Skąd wynikają kontrowersje? Powodów jest mnóstwo. Pierwszy to ukrywanie majątku przez miliardera. Nazwisko przedsiębiorcy i właściciela spożywczego giganta Agrofert wypłynęło bowiem w słynnym śledztwie Panama Papers.

"Pikanterii sprawie dodaje to, że obecny szef rządu buduje swoją pozycję polityczną m.in. na walce z korupcją, rajami podatkowymi i szerzej – z elitami. Po wycieku pierwszych dokumentów w głośnej aferze Panama Papers sprzed kilku lat ogłosił publicznie, że to »południowamerykańskie państewko« nie jest miejscem, gdzie się robi transparentne interesy i że trzeba sprawdzić, kto z czeskich obywateli zarejestrował tam majątek. Teraz się okazuje, że jednym z tych obywateli jest on sam" — pisał wówczas o nim "Dziennik Gazeta Prawna".

Serwis Investigace.cz. informował, że w 2009 r. Babisz, z udziałem francuskiej i panamskiej kancelarii prawnej, założył firmy, na których konta przelanych zostało około 15 mln euro. Od razu pojawiły się więc zarzuty o pranie pieniędzy, choć politykowi oficjalnie nic nie udowodniono, a on sam bronił się przed takimi oskarżeniami.

Ale brak transparentności to jeszcze nic wobec sprawy, którą całe Czechy żyły jeszcze całkiem niedawno. Śledczy oskarżyli go bowiem o wyłudzenie dotacji unijnych.

Jako jedna z najważniejszych osób w państwie miał dbać przede wszystkim o los własnych spółek, na czele z rolno-spożywczo-chemiczną firmą Agrofert, na które, jak ujawniono, kierował znaczną część dotacji unijnych. Według czeskich mediów do firm związanych z Agrofertem popłynęło ok. 4,5 mld czeskich koron (0,9 mld zł według obecnego kursu NBP) w ciągu dziewięciu lat.

Najwięcej miejsca poświęcało się jednak tzw. Bocianiemu Gniazdu. To centrum konferencyjne, do którego popłynęło prawie 2 mln euro dotacji z Brukseli. Problem w tym, że program dotacji obejmował tylko małe i średnie firmy, więc ta inwestycja warunków nie spełniała. A mimo to pieniądze popłynęły, co zainteresowało śledczych.

Babisz usłyszał nawet w tej sprawie zarzuty. Jednak sąd w Pradze uniewinnił go od zarzutów wyłudzenia unijnych dotacji. Wyrok jest całkiem "świeży", bo zapadł na początku 2023 r. i jest nieprawomocny.

Babisz podczas ostatniej rozprawy ws. Bocianiego Gniazda.
Babisz podczas ostatniej rozprawy ws. Bocianiego Gniazda. | Anadolu Agency / Contributor / Getty Images

Zatargi z Polską

W karierze politycznej Babisza sporo miejsca zajmowała też Polska. Przed laty, jeszcze zanim biznesmen został premierem, w jednym z czeskich programów rozmawiano o jakości polskiej żywności. Jednym z gości był działający w branży spożywczej przedsiębiorca.

Wówczas zaproponowano mu skosztowanie polskiej kiełbasy. — Nie jem tego waszego g*wna — wypalił późniejszy szef czeskiego rządu, co wielokrotnie przypominano mu przy wielu okazjach.

A tych nie brakowało. To bowiem za jego urzędowania pojawiały się m.in. liczne bojkoty polskiej żywności. Wątpliwości budziły jaja, w pandemii wzmożono kontrole importowanego z naszego kraju mięsa, a w pewnym momencie Czechom nie podobała się nawet polska herbata.

Demonstracja przeciwko polityce Andreja Babisza jako premiera.
Demonstracja przeciwko polityce Andreja Babisza jako premiera. | Beata Zawrzel/REPORTER / East News

Wreszcie to za premierowania Babisza Czechy złożyły pozew przeciw Polsce w sprawie kopalni Turów, w wyniku którego TSUE wydał nakaz zatrzymania wydobycia.

Polska strona nie zgodziła się na zamknięcie kopalni i musiała płacić z tego powodu karę w wysokości pół miliona euro dziennie. Rząd Babisza żądał kar nawet dziesięciokrotnie wyższych.

Po wyborach jesienią 2021 r. kontrowersyjny miliarder stracił stanowisko, ale nowy rząd konstytuował się stosunkowo długo. Powodów takiego stanu rzeczy było kilka, o czym pisaliśmy w Business Insider Polska.

Dopiero na początku 2022 r., gdy premierem Czech był już Petr Fiala, obie strony zdołały dojść do porozumienia.